Pokemonowy dream-team

Dzień dobry wieczór, notka na zachętę. Czytajcie, czekajcie, będzie lepiej. 

by MOTH-EAT'N
Wyszły jakieś Pokemon GO! i słyszałam, że zyskały nieco popularności. 
Nieco. Calutki facebook w tym miałam. Calutki Twitter. Calutkie wszystko. Wszystko. Mój początkowy hajp na grę nieco opadł jeszcze przed premierą, a po niej praktycznie umarł - odpychał mnie choćby fakt, że szujstwo wysysa baterię niczym wygłodniały wąpierz. Ostatnio cały świat nieco się uspokoił i skupił na fanowaniu innych rzeczy, gracze się wykruszyli, nastały czasy względnego opanowania sytuacji.
Cóż, nie chcę tu jednak opowiadać o tej konkretnej apce, a o Pokemonach w ogóle. Korzystając z okazji, chcę wypisać, jakie Pokemony chciałbym trzymać przy sobie w czasie Epickiej Podróży Trenera Pokemon. Wiecie, tej, na której połowa dzieciaków chciała kiedyś wyruszyć. I o której marzy połowa tej połowy nawet po dorośnięciu.

Najpierw trochę formalności. Czuję się w obowiązku ostrzec, że to, co za chwilę zobaczycie, będzie wykazem niezwykle i obrzydliwie wręcz nieprofesjonalnym. Widzicie, marnuję czas na granie w Poki bardzo często i niezwykle namiętnie, niestety, robiąc to tylko i wyłącznie dla czystego funu (brzydko to wygląda takie odmienione, nie wiedziałam nawet). Oznacza to, że w pogardzie mam wszelkiego rodzaju statystyki, taktyki i inne rzeczy mniej lub bardziej przydatne. Jest to podejście wybitnie każualowe i, z tego co widziałam, wcale popularne wśród graczy, chociaż czasem widziane jako "pozerskie" i mało tró.
Piszę o tym, żeby nikogo nie zdziwiło, że umieszczone na liście Pokemony nie będą wybrane za swoje niesamowite umiejętności, wartość Special Defense czy potencjał do krzyżowania go.

Kolejność losowa.
  • Noivern. Mogłam kiedyś wspominać, że lubię nietoperze. Ten Pokemon łączy w sobie miłą aparycję topesza z ogromnym rozmiarem, możliwością latania na nim na spore dystanse, skrycia się przed deszczem pod skrzydłami, wtulenia w puchate futerko, a także umiejętnością niszczenia wrogów potężnymi falami dźwiękowymi (zdolnymi niszczyć skały, woah). Doskonałość. Idealny Pok do przemierzania świata. I głaskania. 
  • Swampert. Ostatnia ewolucja mojego najukochańszego Poka, Mudkipa - chodzącej cukrzycy i uroku. Mimo nieziemskiego poziomu słodkości jest jednak mało użyteczny w Epickiej Podróży, przynajmniej w porównaniu do Swamperta. Jest równie wielki co Noivern i doskonale sprawdzi się w roli wierzchowca czy żywej, milusiej łódki. Jest przy tym przerażająco silny, potrafi unosić skały ważące ponad tonę (ewentualnie Pokedex zaszalał i nieco podkoloryzował opis... ale hej, chcę mu wierzyć), sprawnie i szybko pływa, ma też przydatną umiejętność wyczuwania nadchodzących burz. Przemierzanie świata u jego boku - lub na jego grzbiecie - wydaje się przemiłym doświadczeniem.
  • Sableye. Małe, urocze, fioletowe, z kryształami zamiast oczu, które podobno pożerają ludzkie dusze. Ale to tylko pomówienia, więc mam zamiar to zignorować. Je kamienie i kryształy, w zamian wydala przez skórę szlachetne kamyki, które można by opchnąć i zarobić na cukierki dla Poków... tak? Czy coś, co są w stanie wytwarzać nieszczególnie rzadkie, chociaż spotykane w niekoniecznie przystępnych miejscach, Pokemony, może mieć dużą wartość w tym świecie? Jak działa Poke-ekonomia? We may never know, ale cóż, nie wybrałabym Sableye'a ze względu na korzyści materialne. To śliczne i milutkie stworzenie, odpowiednio zabójcze i ujmująco creepy, żeby przydać się w podróży. Nosiłabym go na plecach.
  • Salandit. Intrygujące stworzenie. Pokemon zupełnie świeży, jeszcze nie do końca znany - pojawi się dopiero w najnowszej generacji. Z tego, co na razie wiadomo, wyłania się obraz dość niepokojący. Salamandra łącząca typ Trujący i Ognisty, potrafiąca wydzielać płomienie, toksyczny gaz, a także - w przypadku samic - feromony pozwalające kontrolować męskich przedstawicieli różnych gatunków. W tym ludzi. To cholernie dziwne i przerażające (i heteronormatywne!), ale cóż, można grzecznie poprosić swojego zwierzęcego przyjaciela o nierobienie z innych osób swoich sex slaves. Prawda...? No i to typ Ognisty, jeden z najbardziej przydatnych Poków do radosnego zwiedzania świata. Potrzeba rozpalić ognisko? Done. Chcesz się ogrzać? Done. Podgrzać herbatkę w butelce? Done. Urocze, gadzie stworzonko, do miziania i wspólnych przygód.
  • Jolteon. Czym jest Poke-team bez przynajmniej jednej ewolucji Eevee? Well, prawdopodobnie wciąż Poke-teamem, ale zdecydowanie mniej uroczym. Koniecznie chciałam mieć jedną z nich i wahałam się między Espeonem, Umbreonem a właśnie Joltonem. Do tego ostatniego mam ogromny sentyment od czasów oglądania kreskówkowych Poków w dzieciństwie, a poza tym przydałoby mi się lekkie urozmaicenie typów. No i hej, jest przepiękny i puchaty.
  • Mismagius. Od zawsze uwielbiałam Pokemony-duchy, miłość tę zaszczepił we mnie odcinek pierwszej serii kreskówki, w którym pojawiły się Ghastly, Haunter i Gengar. Coś pięknego. Zastanawiałam się nad wybraniem któregoś z nich, ale w końcu wygrał Mismagius. Ten Pok jest tak niesamowicie piękny, o bogowie. Pomijając już ogromny plus, jakim jest kolor, jest on niematerialny, prawdopodobnie nie wymaga zbyt wiele opieki czy, nie wiem, karmienia go. Będzie unosił się gdzieś w pobliżu, wyglądając wspaniale i czuwając nad moim pięknym teamem. Pominę fragment o jego wołaniu, które przynosi bóle głowy czy halucynacje i uznam, że - dzięki imperatywowi i Poke-magii - działają one tylko na jego wrogów. 


I tyle. Wybór był niesamowicie ciężki, pewna byłam jedynie pierwszych trzech. Wybór pozostałych był morderczą konkurencją, w której odrzucić musiałam wiele ślicznych, puchatych i zjawiskowych Pokemonów. Największym poświęceniem było nie zabranie na Epicką Przygodę żadnego węża, ale ech, jakoś żaden Poke-wunsza nie urzeka mnie aż tak bardzo. Zabrakło mi też kilku typów stworynków, szczególnie bolał mnie brak Psychicznych, Stalowych oraz Lodowych, ale doszłam do wniosku, że umiejętności Salandita i Mismagiusa starczą za to pierwsze, szpony Sableye'a za drugie, a trzecie nie jest aż tak niezbędne.

Autorzy użytych fanartów: alachatte, picopepin, daftlynx, storywood, fydraws @ tumblr.com, Gscreen2 @ devianart.com.

To notka z serii "ugh, czym jest pisanie, klawiatura mnie boli". Kiedyś nadejdą notki z ciekawymi uwagami, researchem, sensem i takie woah.
Jeśli ktoś by chciał, można z tego zrobić taki łańcuszek, czy coś. Jeśli jakieś inne blogerki lub blogerzy chcieliby napisać notki o swoim dream-teamie, feel free to do that.
Pls do dat.

Comments

  1. Ja tam koniecznie musiałabym mieć charmandera. Żeby go sobie wychować na charizarda. Bo to jedyny prawilny pokemon smok jest, o.
    I vaporeona, bo to taka psia syrenka (i ma znacznie lepsze statsy od flareona).
    I dratini. Też żebym mogła go wychować.^^
    I koniecznie samiczkę nidorana. Bo to taka niebieska świnka morska.

    A w ogóle to Ci chyba ten pomysł na notkę ukradnę kiedyś.^^

    ReplyDelete
    Replies
    1. Kradnij, kradnij. Będę wdzięczna.

      Psia syrenka to przesłodkie określenie. A Nidorany są cudowne, chociaż zawsze wolałam samce - są fioletowe, a ja za bardzo lubię ten kolor.

      Delete
  2. W 3 genie wybieram jako startera zawsze Mudkipa. Imao strasznie niedoceniany. Mam wrażenie, że wszyscy sięgają po Trochica albo popularnego Treecko.
    Jolteona zacząłem doceniać dopiero jakiś czas temu, gdy szukałem poka do drużyny w Kanto. Zdecydowanie najlepsza eeveewolucja.
    O Salanditcie zdążyłem zapomnieć, bo 7 generacja co chwila uderza jakimiś newsami. Tu pokemony, tu zły team, to formy, tu bestie.
    Z pozostałych nie korzystam, bo w grze na nie zwyczajnie nie trafiam.

    ReplyDelete

Post a Comment