Recenzja "Lisa" #3

Wiele czasu minęło od wydania drugiego numeru "Lisa" i zapowiedzenia kolejnego, ale w końcu się doczekałam - premiera trójki miała miejsce na MFKiG, gdzie mogłam w końcu położyć łapki na swoim własnym egzemplarzu. Hajp był tym większy, że publikowane na lisim fanpejdżu informacje zapowiadały zeszyt naprawdę interesujący, w dodatku rysowany przez pannę Dorotę Papierską, której kreska straszliwie mi się podoba. 
Recki poprzednich numerów serii tu i tu. Zapraszam.


Małe przypomnienie: komiks opowiada historię Gabriela Majewskiego, który, jak to często bywa, zyskał supermoce w wyniku wypadku w pewnym laboratorium. Nowo nabyte umiejętności wykorzystuje do spełniania się jako złodziej, aż do momentu, kiedy na jego drodze staje samozwańczy obrońca Warszawy, tajemniczy Strażnik. W trzecim numerze oglądamy wydarzenia mające miejsce zaraz po starciu Lisa ze Strażnikiem. Nasz bohater wyszedł z niego zwycięsko, po tym jak dzięki pomocy Młota Bojowego (#przywróćciemłot2k15) skutecznie usunął swojego przeciwnika z pola widzenia, jest jednak świadomy, że nie znaczy to wiele - jego wróg wciąż czai się gdzieś w okolicy i zapewne nie ma zamiaru mu odpuszczać, do tego dochodzą jeszcze bezpośrednie efekty ostatniej walki. Mamy więc okazję zobaczyć jak Gabryś radzi sobie z konsekwencjami nocnej eskapady, a także zupełnie niespodziewaną sławą jego zamaskowanego wcielenia. Oprócz historii Lisa poznajemy też i śledzimy losy dwóch nowych postaci, pary policjantów, którzy zajmują się sprawą grasującego po Warszawie przestępcy. 
Ogromnie podoba mi się to, jak ukazano głównego bohatera w tym rozdziale. Ja ogólnie jestem fanką takiego pokazywania trykociarzy po godzinach, a przedstawiona tu sytuacja była szczególnie miła jako odmiana po ostatnim, przepełnionym akcją numerze. Właściwie nie widzimy tu Lisa, strój jest w użyciu jedynie przez moment, walki i skakania po dachach prawie nie ma - zamiast tego przez większość czasu możemy obserwować Gabriela, poobijanego, rozpamiętywającego ostatnie wydarzenia i obwiniającego się o przykry los, jaki spotkał jego znajomą. Dramat, dramat, ale jak wiadomo nie od dziś: "bohater sponiewierany ma +100 do zajebistości". No i przyjemniej się o takim czyta. I od razu uspokoję, że nie dostajemy tu kilkudziesięciu stron użalającego się nad sobą gieroja, na szczęście nie idzie to w tę stronę - Lis zamiast rozckliwiać się przystępuje do działania, w dodatku planując kolejny ruch kontaktuje się ze swoją siostrą, Laurą, której częstszych występów już nie mogę się doczekać. Wygląda na to, że Majewscy nie mają w zwyczaju siedzieć i czekać na niebezpieczeństwo.
Jak już wspomniałam, obok przewija się wątek policjantów, Zbyszka Zgrozy i Bogdana. Chyba najlepszym podsumowaniem tej dwójki będzie stwierdzenie, że bez problemu wyobrażam ich sobie na służbie w Gotham, stojących na dachu komisariatu i popijających kawę, czekając na pojawienie się Batmana. Obaj mają nieszczególnie przyjemne charaktery czy przeszłość, ich obecność w policji nie jest właściwie nikomu na rękę, ale jednak trwają i starają się wykonywać robotę. Typ znany z filmów i komiksów, ale w sumie całkiem przyjemny i dający się lubić (widzicie tego pięknego dżentelmena w moim avatarze na bloggerze/fanpejdżu? To też glina z mroczną przeszłością, którego nikt nie lubi.;)). Jak na razie obaj wydają się dość sztampowi, ale sympatyczni. Czekam, aż będą mieli okazję wykazać się w kolejnych numerach.
Scenariusz, jak w poprzednich dwóch zeszytach jest zgrabny, przyjemny i podszyty humorem. Urzekają mnie szczególnie wewnętrzne monologi Lisa, zwłaszcza to, jak zwraca się w nich do siebie per Gabryś, to przeurocze. Zwolnienie akcji nie oznacza, że robi się nudno - jest co prawda spokojniej, niż ostatnio, ale to raczej taka cisza przed burzą. Już pod koniec tego numeru widzimy zapowiedź nadchodzących wydarzeń, które zwiększają chęć natychmiastowego sięgnięcia po kolejnego "Lisa" parokrotnie.

Od strony graficznej "Lis" prezentuje się, jak zwykle, wspaniale. Rysunki wykonała tym razem Dorota Papierska, rola Jakuba Oleksowa ograniczała się do otwierających zeszyt spojrzeń na Warszawę oraz nakładania kolorów. Chociaż styl zaprezentowany w poprzednich odsłonach ogromnie mi się podobał i na początku odrobinę się obawiałam takiej zmiany, to podział okazał się idealny - kreska Doroty ślicznie wpasowuje się w komiks, postacie wychodzą jej cudownie, a Gabriel w jej wersji ma taki ujmująco szpetny pyszczek, że popadłam w zachwyt; pan Oleksów natomiast w dalszym ciągu wyczynia naprawdę niesamowite rzeczy z kolorami (te światła, oesu), nadając komiksowi świetny klimat (a jego ujęcia stolicy to jedyne, na których to miasto mi się podoba, ekhem). Wygląda to wszystko naprawdę pięknie, aż miło się czyta.

Duże ilości naraz Lisów. Zdjęcie mojego autorstwa - widać pełen profesjonalizm.
No i tak. Trzeci "Lis" to bardzo przyjemna i udana odsłona świetnej serii, którą w dalszym ciągu, równie uparcie, polecam wszystkim dookoła (parę osób już nawet udało mi się przekonać!). Tempo w końcu nieco zwalnia, można w spokoju nacieszyć się pięknymi rysunkami i sympatycznymi postaciami, a także poznać parę nowych. Chwila spokoju jeszcze bardziej zaostrza apetyt na kolejny zeszyt, który zresztą zapowiada się na pełen konkretnej akcji. Niezaznajomionych z przygodami Gabriela Majewskiego zachęcam do jak najszybszego sięgnięcia po kolejne numery. Tym, którzy już go znają przypominam tylko, że trójka siedzi i czeka na przeczytanie - zróbcie sobie tę przyjemność i sięgnijcie po nią.

Pierwsza rzecz z notkoplanu odhaczona. W tym tygodniu przewiduję jeszcze "iZombie" i wpis serialowy - tym razem z dodatkiem nowego tytułu, "The Walking Dead". Ktoś zainteresowany? 
Standardowo, zapraszam do komentowania i robienia innych takich rzeczy. Krytykę przyjmują też w prywatnych wiadomościach i listach tradycyjnych, zwłaszcza takich na ładnej papeterii. 
Do przeczytania! 

Comments

Post a Comment