Złe, co się dobrze kończy - recenzja "Logana"
Może wróciłam. Jeszcze nie wiem.
![]() |
by mintmovi3 |
Bardzo podoba mi się moda na kino superbohaterskie i fakt, że co roku do kin wchodzi pół tysiąca produkcji o tej tematyce, oferujących względnie sporą różnorodność gatunków i klimatu. Inna rzecz, że same filmy nie podobają mi się wcale – z wyjątkiem jednego czy dwóch, wszystkie te premiery robią na mnie wybitnie marne wrażenie. Może jestem znudzona schematycznością, może to coś innego – grunt, że na filmy superhero od dawna już chodzę bez większych nadziei.
Przy
okazji „Logana” nadzieje te na samym początku nie były nawet
niewielkie – one właściwie nie istniały. Oglądałam dwie
poprzednie części rosomakowej trylogii i nie wspominam ich miło
(jednej w ogóle nie wspominam, bo staram się udawać, że nie wiem
o jej istnieniu), widziałam też ostatni film z serii „X-Men” i
chociaż bawiłam się nieźle, to chyba nawet pod groźbą tortur
nie mogłabym określić go żadnym pozytywnym przymiotnikiem. Przez
długi czas nie wierzyłam, że najnowsza produkcja – podobno
zamykająca historię Wolverine'a – może być czymś dobrym.
Pierwsze zapowiedzi, zdjęcia wrzucane na oficjalnego Instagrama i
trailer stopniowo podlewały jednak ukrytą w moim serduszku
nadzieję, że oto jednak film, który miło mnie zaskoczy.
Internetowe recenzje i opinie znajomych obiecywały naprawdę sporo.
Mam
wiele nieuporządkowanych uwag. Ten tekst to z jednej strony sposób
na złożenie ich w sensowną całość, z drugiej – pretekst do
wylania z siebie tego, co akurat pamiętam.
Historia
przedstawiona w „Loganie” ma w sobie wiele z westernu,
skojarzenie z tym gatunkiem podsycane jest to dodatkowo estetyką,
która momentami aż się prosi o nałożenie wszystkim postaciom
kapeluszy na głowy i wstawienie na dalszym planie turlającego się
cicho chwastokłębka. Nasz samotny już-dawno-nie-bohater decyduje
się, mniej lub bardziej wbrew sobie, podjąć nadzwyczaj heroiczną
misję. Wiedzie go ona przez pustynie, lasy, pola kukurydzy i całe
morza przeciwników, którym nikt nie powiedział, że nie zadziera
się ze wściekłym człowiekiem ze szponami z adamantium – a z
dwoma tym bardziej. Nietrudno się domyślić, gdzie ta droga
prowadzi – fabuła nie zaskakuje zbyt często i wciąż trzyma się
pewnych schematów, ale trudno poczytać to jako wadę, kiedy widzi
się, jak zgrabnie w tych wytyczonych ramach gra.
Zresztą,
na tle hektolitrów krwi i dziesiątek przebijanych czaszek oglądamy
relacje i przeżycia trójki głównych bohaterów, i to one,
bardziej niż sama historia, są głównym elementem filmu. Uważam
to skupienie się na nich za jedną z najlepszych decyzji twórców,
ponieważ oglądanie interakcji Logana, Charlesa i Laury to czysta –
choć momentami masochistyczna – przyjemność. Cała trójka
została napisana fenomenalnie, głębią przebijając większość
dotychczasowych charakterów kina superbohaterskiego niczym Rów
Mariański przebija Żuławy Wiślane.
Wolverine
jest zmęczony przedłużającym się w nieskończoność życiem i
ciągłym zapijaniem smutku, żalu i przeszłości. Kategoria wiekowa
filmu robi swoje, dzięki czemu Logan jest znacznie bardziej
komiksowy, niż w poprzednich filmach: widzimy go tu jako
niebezpiecznego, agresywnego i unikającego relacji, co w połączeniu
z faktem, że jest już stary i nie ledwo trzyma się w jednym
kawałku, daje nam dość nietypowego protagonistę.
Oglądanie
Charlesa Xaviera nie w roli pełnego nadziei i ideałów mentora, ale
pozbawionego złudzeń starca, świadomego tego, że jego życiowa
misja zakończyła się niepowodzeniem, ma w sobie coś niezwykle
bolesnego. Jednocześnie jest to świetne pole do popisu dla Patricka
Stewarta, który ma tu więcej do grania, niż w większości
poprzednich filmów z serii – i sprawdza się w tym fenomenalnie.
Laura
to zgrabne użycie znanego i lubianego przez gatunek tropu, opakowane
w naprawdę zjawiskową grę aktorską młodziutkiej
(dwunastoletniej!) Dafne Keen, która doskonale oddała odpowiednio
zblazowanym wyrazem pyszczka całą dzikość i specyfikę bohaterki.
Ogromnie
podoba mi się, jak bardzo film ten odsuwa się od poprzednich
produkcji z serii, jednocześnie opierając na nich jeden ze swoich
najistotniejszych elementów. Z jednej strony dostajemy świat
różniący się diametralnie od tego, który pamiętamy z
wcześniejszych części, nietłumaczący w żaden sposób, co
doprowadziło do takiego stanu rzeczy. Nie wspomina się tu
konkretnych wydarzeń z przeszłości, nie ma tu topornych mrugnięć
okiem do fanów czy występów gościnnych znanych postaci. Z drugiej
strony, bez wszystkich tych poprzednich produkcji, „Logan” nie
miałby sensu. Gdybyśmy nie znali Hugh Jackmana jako Wolverine'a już
od siedemnastu lat, jego ostatni występ nie zrobiłby takiego
wrażenia – to samo tyczy się Patricka Stewarta jako Charlesa
Xaviera. Ładunek emocjonalny filmu jest w znacznej mierze oparty na
tym sentymencie. Już od czasu ogłoszenia obsady można było się
domyślić, że „Logan” będzie swego rodzaju pożegnaniem. I
był. Pożegnaniem, które niejednemu widzowi obecnemu na sali
kinowej wycisnęło łzy z oczu. I chociaż mi udało się nie
wzruszyć aż tak mocno na samym seansie, to niedługo po wyjściu
zdołałam to nadrobić.
„Logan”
nie jest oczywiście filmem idealnym. Pojawia się w nim sporo
scenariuszowych głupotek, widocznych ingerencji imperatywu oraz
klisz. Czy znacznie przeszkadzają i obniżają jakość rozrywki
czerpanej z oglądania? Nah. Antagoniści, jak to ostatnio często
bywa, są bardzo miałcy – nie jest to jednak mocno widoczne, jako
że i tak są przyćmiewani przez cudowne postacie protagonistów. W
zasłanianiu niedociągnięć pomagają też cudowne sceny akcji,
obrzydliwie śliczne choreografie walk, ładne ujęcia, miły
soundtrack i genialne dialogi. I pewnie jeszcze parę szczegółów.
Dla
mnie zdecydowanie było to najmilsze zaskoczenie ostatnich
dziesięcioleci. I najlepszy film o komiksowych herosach od lat. I
jedyny spośród nich, który zrobił na mnie takie wrażenie – od
tysiącleci.
Podsumowując?
Proszę zatrzymać aktualne produkcje, wykreślić z rozpisek
planowane tytuły, pozamykać wytwórnie. Nie potrzebuję kolejnych
filmów superbohaterskich, „Logan” je wszystkie zakończył.
The
end, brak sceny po napisach.
You know what? I really like your posts. I wander on the internet to find something new or unique. And I see your articles. I decided to linger at your site and read more and more. I hope that you can upload new posts. I will be the first one to read them. Thanks a million
ReplyDeletey8y8y8 games unblocked
kizi 2 online
gogy play
This site has lots of advantage.I found many interesting things here. Most of the links are useful and provides easy way to create quality links. It obvious that for ranking a site we need good quality back links and this list helps a lot for this purpose
ReplyDeleteStickman Fighter
Flappy Unicorn
Superspin.io
I will be happy if you read my comment. I must say that I like all your posts and wait for new ones. That's because they seem so great and suitable for me. Thanks a ton for uploading your articles.
ReplyDeleteMr.Paul amazing games || My Coloring Book jogos online || Brealk The Cup unblocked games 2 player
This is a great inspiring article.I am pretty much pleased with your good work.You put really very helpful information. Keep it up. Keep blogging. Looking to reading your next post.
ReplyDeletefriv play Games
io jogos gratis
play 2 player games
This is a greatt blog
ReplyDelete