Recenzja "Lisa" #4

Nikt nie spodziewał się recenzji przedpremierowej! No, poza tymi, którzy czytają mojego fanpejdża. Idźcie na fanpejdża, lajkowanie nic nie kosztuje, a mnie już nudzi to chamskie żebranie o to co notkę.
Tymczasem, "Lis". Zadebiutuje na Pyrkonie, będzie dostępny na stoisku Sol Invictus, a także w internetach.


Czwarty numer "Lisa" rozpoczyna się w momencie, w którym zostawiliśmy Gabriela ostatnim razem. Z jednej strony to spora zaleta, nadaje to ciągłość całej historii. Niestety, poprzedni numer wyszedł tak dawno temu (październik zeszłego roku), że można było zapomnieć, gdzie dokładnie się zatrzymaliśmy. Przed podejściem do "Obławy" warto powtórzyć sobie trójkę. W każdym razie, nasz bohater z przypadku zdołał właśnie zdobyć środki usypiające, które ma zamiar wykorzystać w walce ze Strażnikiem. Nie jest jeszcze pewien, czy powinien pakować się w cały ten heroiczny biznes, dlatego bez większych sentymentów zostawia załatwienie problemu władzom - przynajmniej na początku. W tym czasie Zgroza i Bogdan, policjanci poznani w poprzednim zeszycie, jadą stawić czoła poszukiwanemu przestępcy. W międzyczasie dwie postacie, które do tej pory nie pojawiały się  w komiksie zbyt często, dostają chwilę dla siebie. 

Po spokojnym, skupionym na postaciach numerze trzecim, wracamy do czystej, właściwie nieprzerwanej akcji i naparzanki. Od pierwszych stron akcja pędzi przed siebie, nie zwalniając ani na moment. Mamy tu stosunkowo mało dialogów, trochę wewnętrznych monologów, ale ogólnie mówiąc, nie uświadczymy tu zbyt wiele słów - nawet Lis jakoś rzadziej rzuca sucharami.
Pod względem historii "Obława" wypada dość miałko, ale to raczej nie miał być najmocniejszy punkt tego zeszytu. Większość czasu poświęcono bezmyślnej nawalance, przez co bohaterowie nie dostali dla siebie zbyt wiele czasu i nijak się nie rozwinęli. Strażnik rzucił kilkoma groźnymi tekstami, Gabriel wykazał się swoim typowym humorem oraz niezamierzonym heroizmem, Bogdan i Zgroza nie pełnili właściwie żadnej znaczącej roli, Laura zaznaczyła jedynie swoją obecność (ach, jak ja uwielbiam jej design!), na koniec pokazała się też inna postać, która jednak robiła raczej za zapowiedź kolejnego numeru, niż pełnoprawny występ.

Od strony graficznej mamy powtórkę trójki: rysunki wykonała Dorota Papierska, a kolory nałożył Jakub Oleksów. Całość robi świetne wrażenie, tak jak ostatnio, w końcu kreska Dorci jest prześliczna, a Oleksów koloruje genialnie - jego praca to bez wątpienia jeden z największych plusów serii. Wspaniale wypadają też sceny akcji, których w "Obławie" jest mnóstwo, są niezwykle dynamiczne i momentami wyglądają naprawdę fenomenalnie. Nieco wynagradzają długi okres czekania na ten zeszyt.

Podsumowując, czwarty numer "Lisa" wypada nieco bladziej niż poprzednie, głównie przez skupienie się wyłącznie na akcji i nieprzedstawieniu niczego poza nią. Wszystko dzieje się bardzo szybko, przez co komiks zdaje się być krótki i nie zawierać zbyt wiele treści. Oprawa graficzna robi wrażenie, jest śliczna i pasuje do historii - właściwie to ona ciągnie cały zeszyt. Osobiście preferuję większe skupienie się na postaciach, niż na czystej naparzance, ale domyślam się, że miała to być odskocznia po ostatnim numerze.

Arceusie, ile rzeczy do napisania. Recka "Batman v Superman", recka jeszcze dwóch komiksów, notka o "Hamiltonie" i stosik. Ach, ach. Pierwsze poleci pewnie to ostatnie, jeszcze przed Pyrkonem. A potem trzy dni konwentowania, yay!
Do napisania, adieu.

Comments

  1. Fajnie, że niedługo wyjdzie czwarty zeszyt. Jeszcze jeden dla mnie powód (oprócz polskiego wydania mangi Fairy Tail), by czekać na Pyrkon, choć nie będzie mnie na nim (szkoda).

    ReplyDelete
    Replies
    1. Aw, szkoda, że Cie nie będzie. To już pewne?

      Delete
    2. Niestety, tak. :-( Ja nie chodzę na konwenty, nawet jeśli organizowane są w moim mieście.

      Delete

Post a Comment